W sobotę rano, nauczeni doświadczeniem z piątku, wstaliśmy wcześniej i udaliśmy się ponownie pod la Sagrada Familia. Na miejscu miałam trochę mieszane uczucia. Świątynię znałam tylko ze zdjęć, z tej "oryginalnej strony" i miałam chyba trochę inne jej wyobrażenie. Biorąc pod uwagę, że praca nad nią trwa już ponad 120 lat, kontrast pomiędzy starą częścią, a tą nową jest wręcz uderzający. Z jednej strony wizja, którą zawsze miałam w głowie a z drugiej - nowiutki, czyściutki budynek, z odpustowymi dekoracjami. COŚ tam nie grało. Wnętrze, owszem, robi wrażenie. Ogrom przestrzeni jest wręcz przytłaczający, ale znów - nie do końca przekonują mnie "dekoracje". Świątynia niby budowana jest wg oryginalnego projektu Gaudiego, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś "przedobrzył". Na pewno jestem ciekawa efektu, gdy we wszystkich oknach zostaną umieszczone witraże i gdy cały sufit zostanie już pomalowany - gdy przez okna wpadną promienie słoneczne, efekt na pewno będzie powalający.
Jeśli chodzi o la Boqueria - niewyobrażalne tłumy, ciężko było się poruszać. Gwar, chaos, upał... ale uczta dla oczu niesamowita :) Najchętniej zrobiłabym tam zapasy na cały rok.
Mała przekąska w parku... kawusia i xurros :) |
La Rambla |
cya soon ;)
To ostatnie zdjęcie... mmmmm... ślinka mi pociekła :)
OdpowiedzUsuńI love this wonderful post!
OdpowiedzUsuńBarcelona is so beautiful....
bravo!
ciao my dear friend!
Haha, dekoracje rzeczywiście cokolwiek odpustowe, ale Spanish snacks... już nie mogę się doczekać!!! (lecę jutro, dzięki za Twoje tipy)
OdpowiedzUsuń